niedziela, 3 lutego 2013

,,Trafny wybór" czy totalna pomyłka?


Recenzję pisałam dla wydawnictwa Znak

J. K. Rowling ,,Trafny wybór”

            Kilka lat temu z zapartym tchem śledziłam losy Harry’ego Pottera i z dziecięcą wprost niecierpliwością czekałam na kolejne tomy przygód młodego czarodzieja. W pewnym momencie pomyślałam, że wspaniale by było, gdyby pani Rowling napisała coś dla dorosłego czytelnika.
I doczekałam się.
                                         

              Na rynku wydawniczym pojawiła się  (poprzedzona dosyć mocną – jak na książkę – kampania reklamową) powieść ,,Trafny wybór” autorstwa J. K. Rowling.
Zachęcona przede wszystkim nazwiskiem autorki, ale także notką na okładce, która przekonuje, że czeka nas ,,pełna czarnego humoru, błyskotliwa i prowokująca wielka powieść o małym miasteczku” sięgnęłam po jeden z pierwszych polskich egzemplarzy i zatopiłam się w lekturze… Albo raczej chciałam się zatopić, bo to było tylko pływanie po powierzchni, ale nie uprzedzajmy…
            Powieść rozpoczyna się śmiercią członka Rady Gminy Pagford, która wywołuję lawinę spekulacji, kto go zastąpi,  a jednocześnie jest punktem wyjścia do następnych zdarzeń oraz pojawiania się kolejnych, w pewnym stopniu równorzędnych, ,,postaci dramatu”, których – moim zdaniem – autorka wprowadziła zdecydowanie za dużo.
              Ze strony na stronę zostajemy coraz bardziej wplątani w ciemną historię małej mieściny, poznajemy zarówno przyjaciół zmarłego, jak i jego zdeklarowanych oraz ukrytych przeciwników, ale przede wszystkim tych, którzy ze śmiercią radnego wiążą pewne nadzieje na korzyści płynące z możliwości zajęcia zwolnionego stanowiska, bądź umieszczeniu na nim osoby, która spełniałaby oczekiwania przynajmniej połowy członków rady. Bo należy podkreślić, że w Radzie Gminy Pagford zgody nie ma i nie będzie, gdyż na obrzeżach miasteczka powstało osiedle dla ubogich – Fields. I to właśnie Fields podzieliło nie tylko Radę, ale i mieszkańców miasteczka – część chce jak najszybciej pozbyć się  tego ,,wspomnienia sennego koszmaru”, zabitego deskami i oszpeconego wulgarnymi napisami miejsca, a część chce nie tylko utrzymać Fields w granicach Pagford, ale na dodatek ,,trwonić” pieniądze na ośrodek dla uzależnionych, pomoc dla najbiedniejszych czy wsparcie dla tamtejszych uczniów…
         Konflikt dotyczący osiedla jest tłem dla wszystkich pozostałych wydarzeń, jakie rozgrywają się w różnych częściach miasteczka. Zajrzymy do gabinetu szkolnego psychologa, do lokalnej szkoły, trafimy na cmentarz, złożymy wizytę  w szpitalu, a przede wszystkim odwiedzimy kilka domów rodzinnych…
           I tutaj zatrzymajmy się na chwilę.
Żadna, ale naprawdę żadna z ukazanych w powieści rodzin nie spełnia kryteriów, wg których zaliczylibyśmy ją do tzw. ,,normalnej” czy zwykłej. Pod każdym dachem rozgrywa się jakaś tragedia – począwszy od konfliktów wynikających z niezaspokojonych ambicji i wymagań matki wobec córki, która reaguje samookaleczeniem, poprzez ojca-psychopatę katującego żonę i dzieci, a na rodzinnej tragedii z matką narkomanką w tle kończąc… Opisy obrazów domowych tragedii wywołują dreszcze i ogromne współczucie dla ofiar rodzinnej przemocy.
         Czytając powieść, można odnieść wrażenie, że w całym miasteczku nie ma ani jednej prawdziwej rodziny, nie ma ani cienia optymizmu czy nadziei, tylko wszyscy knują przeciwko sobie, panuje zło i tylko ono jest prawdziwym zwycięzcą.
        Na dodatek, gdy autorka uśmierca jedną z młodziutkich bohaterek – nastolatkę Krystal Weedon – można odnieść wrażenie, że brakło jej pomysłu, jak zakończyć tę może nie skomplikowaną, ale raczej niepotrzebnie zagmatwaną powieść dla dorosłych…
           Cóż, dla mnie ,,Trafny wybór” okazał się raczej ,,Totalną  pomyłką”…
A jeśli sami chcecie sprawdzić - można znaleźć tutaj:
http://selkar.pl/aff/anowi_75/trafny-wybor

sobota, 2 lutego 2013

Najpiękniejsze miasto Europy...

     Za oknem plucha, deszcz, nawet śladu zimy nie ma... Nastrój też raczej jesienny niż zimowy... Ach, jak teraz byłoby miło przenieść się w miłe klimatyczne miejsce, powłóczyć, odkryć kolejne nieznane zakątki... Najbliżej mamy... Pragę!




Jedno z moich ulubionych, a w zasadzie ukochanych miejsc.
      Ile razy byłam w Pradze? 
Nie wiem, nie potrafię się doliczyć :)...


Most Karola widziany z praskiej wieży Eiffel'a
   A biorąc pod uwagę fakt, że do czeskiej stolicy mamy o rzut beretem, na miejscu kilku znajomych, którzy zawsze z chęcią przenocuję - nie dziwi, że bywamy tam tak często, jak to możliwe...
     Ktoś może zapyta, po co jeździć w to samo miejsce tyle razy?
Odpowiem prosto: żeby naładować akumulatorki, żeby odwiedzić ulubione zakątki, żeby odkryć nowe, nieznane miejsca...
Ale spacerek po Pradze najlepiej zacząć  tradycyjnie - od Mostu Karola z widokiem na Hradczany:




Spacerkiem przez most, na którym można spotkać ,,artystów" wszelkiego rodzaju:


Należy dotknąć pieska (a nuż spełni się nasze najskrytsze marzenie):


Spojrzeć na teatr:


Rzucić okiem na koło młyńskie (ten widok uwielbiam:)


Można trochę odpocząć:





A można też zejść i obejrzeć najsłynniejszy czeski most ,,od dołu":)

                

Ale idziemy dalej.
Wspinamy się po schodach w górę, w stronę Hradczan. Wychodzimy na wprost Pałacu Biskupiego.



Rzut oka na Pragę, na Stare Miasto od strony Hradczan:






Skręcimy w prawo...


Nawet zdezolowany, pożyczony wózek nie zepsuje humoru:)
                     

 ...przechodząc przez dziedziniec zamkowy wyjdziemy wprost na przeciw potężnej Katedry św. Vita.





 Możemy zajrzeć na Złotą Uliczkę, ale możemy też przejść troszkę dalej i wspiąć się na praską Wieżę Eiffel'a...



...z której obejrzymy Pragę z innej strony:











Wędrując uliczkami Pragi, warto spojrzeć pod nogi, nawet studzienki kanalizacyjne mogą być ciekawe:)


          A warto też zawrzeć nowe znajomości:):



Wieczorem, po dniu pełnym wrażeń, odpoczniemy, oglądając przepiękne pokazy grających fontann: