Piękniej? Dlaczego by tego nie sprawdzić?
Wyruszyliśmy do Czarnogóry.
Po dosyć długiej podróży dotarliśmy na miejsce.
Czarnogóra to bardzo młode państwo, całkowicie niezależna jest dopiero od 2006 roku.
Położona nad Adriatykiem, między Chorwacją a Albanią.
Adriatyk, owszem, piękny, ale mnie najbardziej zachwyciły góry...
Jednak po kolei.
Już pierwszego ranka mogliśmy obserwować powoli wstające słońce i budzący się dzień.
Słońce dopiero wychodziło zza gór, malując przepiękne widoki.
Bardzo szybko zregenerowaliśmy się po podróży i wyruszyliśmy, aby zwiedzić najbliższą okolicę.
Na pierwszy ogień - Stary Bar.
Już sama droga dostarczała niesamowitych wrażeń:
Po kilkunastu minutach jazdy rozklekotanym autobusem dotarliśmy do Baru.
Minęliśmy Bar, kierując się do naszego celu podróży:
W oddali widać meczet:
Gdyby ktoś chciał, może i widokówki wysłać :). Czy poczta działa, nie sprawdzałam, niewysłane kartki z Czarnogóry do dzisiaj mam w przewodniku...
A może rakiję do degustacji?
Wspinamy się do góry, aby dotrzeć do starego miasta.
Klimatyczne miejsce, gdzie zachowało się ok. 240 ruin domów, świątyń i pałaców, a najstarsze pochodzą z X w.:
(więcej o Starym Barze pisałam tutaj: Stary Bar)
Rozciągające się wokół góry zachwycają, a równocześnie uświadamiają człowiekowi, jaki jest maleńki wobec ogromu przyrody...
Po nieco męczącym dniu w Czarnogórze nastąpiły chwile plażowania, a także pora na morskie wycieczki.
Wybrzeże, podziwiane od strony morza, robi niesamowite wrażenie:
W Primorsku kusząco wyglądały morskie taksówki, którymi można wybrać się na rejs do pobliskiej miejscowości lub na połów.
A to już Sviety Stefan, czyli najbardziej znane miejsce w Czarnogórze:
Wg lokalnych przewodników na wysepce często bywają znani goście, czyli gwiazdy świata filmu, sportu itp.
Płynąc dalej wzdłuż wybrzeża, dotarliśmy do Budvy.
Wąskie, kamienne uliczki, którymi można krążyć i krążyć, i ciągle trafiać na jakiś niesamowicie piękny zakątek...
A wieczorem, po morskich przygodach można spokojnie posiedzieć na brzegu morza i zachwycać się zapadającym zmrokiem i ciszą...
Jednak nie przeszkadzało nam to w planach i ruszyliśmy podziwiać.
Kanion Moraća:
I ślady, że nasi tu też byli...
Dążąc piękną drogą wzdłuż kanionu, dotarliśmy do monastyru Moraća:
Ukryty wśród gór, powstał ok. XIII w., stanowił idealne miejsce posiedzeń i sejmików klanowych.
Dzisiaj to kompleks składający się z dwóch cerkwi, budynków mieszkalno-gospodarczych, które otoczone są murami.
Zboczenie zawodowe :) - biblioteka tez tu jest!!!
A podczas dalszej podróży nawet policję spotkaliśmy!
A dla ludzi rządnych wrażeń - przejazd na linie nad kanionem...
Nie odważyłam się...
Jesteśmy w Parku Narodowym Durmitor.
Jezioro Czarne:
Warto zobaczyć Czarnogórę...