piątek, 31 stycznia 2014

Dalsze losy Hanyski - Marii Brunn

    Pamiętacie Hanyskę?
Maria Brunn przetrwała wojnę, została w Polsce.
Jej mąż, oskarżony przez komunistów ucieka z Polski, zaocznie został skazany na karę śmierci. 
Co dalej czeka naszą bohaterkę?
       Dowiemy się, czytając kolejną powieść Heleny Buchner pt. ,,Dzieci Hanyski".

                  

  Wydawać by się mogło, że skoro wojna minęła, to najgorsze też... Ale tak nie stało się w przypadku Marii.
Skończyły sie jedne problemy, zaczęły sie inne...
Bardzo podobne.
     Co ją teraz spotkało? Prześladowania, wyszydzanie i wytykanie palcami. Odrzucana przez lokalnych mieszkańców jako autochtonka już przywykła, ale jej dzieci nie. Tym bardziej było to dotkliwe dla Marii, która wróciła do Polski mimo sprzeciwu męża. Dziewczynki wyrosły na mądre i posłuszne dzieci. Erika chciała zostać nauczycielką, ale gdy wyszło na jaw, że jej matka jest Ślązaczką, a ojciec skazanym na śmierć żołnierzem Wermachtu, wyrzucono ją ze szkoły ze względu na niebezpieczeństwo ideologiczne...
   Mało tego. Maria Brunn starała się  wyjazd do Niemiec (gdzie ukrywał się jej mąż, ale mieszkała też siostra Barbel), ale ciągle odmawiano jej zgody. Pewnego dnia trafiła na oficera, który ją przesłuchiwał, gdy była podejrzana o szpiegostwo i kontakty z Amerykanami - Szafrana.
Ona się go bała, on jej nienawidził i obwiniał za wszystkie swoje niepowodzenia. Taka okazja mogła się nie powtórzyć, a przecież zaprzysiągł zemstę... W dokumentach Marii  wyraźnie wpisano ,,nie wypuszczać"... Nie mógł zranić jej, ale mógł zaszkodzić jej najbliższym, co dla Marii okaże się bardziej dotkliwe... Szafran doszukał się, że Piotr nie jest rodzonym synem Brunnów, tylko przysposobionym po śmierci rodziców... Czyli jest Niemcem! I trzeba się go pozbyć! Niech wraca do ,,swoich"!
       Dla Marii i jej dzieci wyjazd małego Piotra do Niemiec był traumatycznym przeżyciem. Ciężko to wszyscy przeżyli, ale to nie koniec komplikacji... 
      Erika, jakby nie patrzeć, uważana za Hanyskę, niemrę, zaczęła się spotykać z Kostkiem - Polakiem... A Liza (nieświadoma tego, z kim ma do czynienia) zakochała się w Staszku Szafranie... Tak, w synu oficera Szafrana, który tak nienawidził Brunnów...
     Czy to nie wystarczająco dla jednej, samotnej Hanyski?
Chyba nie, bo podczas przeprowadzania Piotrusia z Berlina Wschodniego do Berlina Zachodniego ginie Paul - mąż Marii - a na scenie znowu pojawia się... Amerykanin - Robert Dolan...
    Jesteście ciekawi, jak ułoży się życie Marii i jej dzieci? Czy los w końcu się do niej uśmiechnie? Czy jej córki znajdą wielką i prawdziwą miłość?
      Zajrzyjcie do ,,Dzieci Hanyski" Heleny Buchner!




,,Dzieci Hanyski" Helena Buchner!
Wydawnictwo My Book
Szczecin 2008







środa, 29 stycznia 2014

Gdy przy słowie jest przysłowie

         Przysłowie czy frazeologizm?
A co to właściwie jest frazeologizm?
A czym się to od siebie różni?
Takie pytania  zadają nie tylko dzieci, ale  i dorośli mają problem - o ile w ogóle się zastanawiają...
    Aby rozwiać te wątpliwości, warto sięgnąć po książkę Agnieszki Frączek o dosyć znaczącym tytule: ,,Gdy przy słowie jest przysłowie".






Jak informuje nas notka na okładce, w książce znajdziemy przysłowia wplecione w wiersze:




Przysłowia wyjaśnione prozą:


         Wierszyki są lekkie i przyjemne, zrozumiałe dla dzieci, można bez obaw sięgnąć i poczytać nawet młodszym.



Każde przysłowie jest wplecione w wiersz, a z boku znajdziemy wyjaśnienie, co ono właściwie znaczy.


Oczywiście każdy utwór nawiązuje do przysłowia, które tłumaczy. Nawiązania są bądź luźne -  można je interpretować różnorako, bądź bardzo ścisłe, jak np. w przypadku przysłowia ,,Czego się Jaś nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał".

       Pozycja wprawdzie dedykowana dzieciom, ale mogą po nią sięgnąć bardziej dojrzali czytelnicy, gdyż znajdziemy tutaj wyjaśnienia nie tylko znaczenia poszczególnych przysłów, ale też zwięzłe i jasne wytłumaczenie, co to jest przysłowie i frazeologizm. Dowiemy się, że ,,przysłowie jest zdaniem - zwykle krótkim, ale kompletnym, gotowym do użycia. Jest zamkniętą całością, której nie musimy zmieniać ani uzupełniać". 
    Warto czytać po jednym przysłowiu, rozmawiać z dzieckiem, zachęcać do szukania odpowiedników w otaczającym świecie. Wbrew pozorom nie jest to może łatwe zadanie, ale jakie ciekawe i ile daje radości!
   Książka jest ciekawie ilustrowana. Nie są to proste, zrozumiałe i konkretne rysunki, ale ilustracje, które z  pewnością pobudzą wyobraźnię, a jednocześnie pozostawią nieco miejsca na własną interpretację.

     Polecam na miłe wieczory!

Agnieszka Frączek, ,,Gdy przy słowie jest przysłowie", wyd. Literatura, Łódź 2012.

sobota, 11 stycznia 2014

Otwarcie Centrum Wystawienniczo-Kongresowego w Opolu

          O Centrum Wystawienniczo-Kongresowym w Opolu już od dawna było dosyć głośno, ale jego  otwarcie ciągle było przesuwane.
         Jednak w końcu ,,nadejszła ta wiekopomna chwila" i oto jest:





Otwarciu towarzyszył ,,weekend otwarty": można było odwiedzić jedno z licznych stoisk:




         Oczywiście było też wiele atrakcji dla dzieci.
Na dobry początek propozycja Opolskiej Blogosfery Kulinarnej - zdobienie babeczek:








Jak widać, dziewczynki poradziły sobie świetnie...
A mama musiała zjeść ich artystyczne cudeńka:).


Po babeczkach chwila relaksu na trampolinie:


                      A potem znowu do dzieła!


                  Tym razem poszły w ruch farby.


        I w tym miejscu pozwolę sobie na odrobinę krytyki pod adresem organizatora punktu malowania.
        Niejednokrotnie brałyśmy udział w różnych plastycznych akcjach i wariacjach, w domu farby są na bieżąco używane, ale NIGDY nie zdarzyło mi się, żeby nie dało sie potem domyć dzieci czy nie doprać ubrań...
Tym razem tak się stało...
Rozumiem, że jestem odpowiedzialna za swoje dzieci i za to, co robią, ale wydaje mi sie też, że ktoś, kto organizuje ,,warsztaty plastyczne" dla dzieci, powinien przewidzieć, że dzieci się mogą pobrudzić i dobrać odpowiednie (spieralne, nietoksyczne) farby albo przynajmniej ostrzec, że te farby nie nadają się dla dzieci...
    Cóż, plamy z farby zostały, nie można było ich w żaden sposób usunąć z ubrań,  czyli garderoba do wyrzucenia...
     

















            Artystki potrzebują też wypoczynku, a ten można było zaplanować m.in. z biurem podróży Itaka, które miało tutaj też swoje stoisko:



        A na koniec coś w sam raz dla dziewczynek:), czyli... 
sprzęty terenowe:
















Mimo zbrudzonych ubrań było to miłe popołudnie, które uświetnił wieczorny pokaz fajerwerków.

niedziela, 5 stycznia 2014

Świąteczne Opole nocą


Minęło kilkanaście dobrych lat,od kiedy zamieszkałam w Opolu.
Opole da się lubić, nawet w czasie bezśniegowej zimy...
Zapraszam na króciutki spacerek po świąteczno-noworocznym Opolu.
Zdjęcia, niestety, nie są najlepsze, ale może chociaż troszkę przybliżą Wam ten klimat, wywołają wspomnienia:)...