Recenzja pisana dla DKK.
,,Człowieka można zniszczyć, ale nie
pokonać, bo nie jest stworzony do klęski” – słowa Ernesta Hemingwaya były
kiedyś bardzo popularnym tematem wypracowań szkolnych, sama też na taki temat
pracę pisałam. Dlaczego o tym wspominam? Bo wśród wielu bohaterów, których
wówczas przywołałam, na pewno nie było tej kobiety, którą spotkałam ostatnio na
kartach powieści Leonii (Heleny Buchner) ,,Hanyska”, a z pewnością powinna
znaleźć się w gronie zacnych ludzi, których wola walki o życie, o przetrwanie, a
jednocześnie o godne życie zasługują na wspomnienie i na pewno posłużą jako
odpowiedni przykład do przytoczonych na początku słów.
Bohaterka, tytułowa ,,Hanyska” – Maria
Brunn, miała
wątpliwą przyjemność żyć w
ciekawych czasach… Jak na wstępie informuje autorka, ,,wszystkie wydarzenia się wydarzyły
albo mogły się wydarzyć, bo taki był czas. Wszystkie są prawdziwe albo
prawdziwe być mogły. Jest to jednak fikcja literacka, oparta na opowieściach
starych ludzi, którzy te czasy przeżyli”. Tym bardziej przerażają losy
poniewieranej przez los Marii.
Przed wojną zwykła kobieta, Ślązaczka
żyjąca w zgodzie
z sąsiadami, a po wojnie… Dla Polaków – Niemka, Szwabka,
Hanyska, dla Niemców – Polka; dla wszystkich obca, ,,nie nasza”…
Dopóki żyła w swojej wiosce pod Opolem,
nie do końca
przejmowała się wojną, która ,,gdzieś tam była”, przez wieś tylko
przejechały czołgi, ludziom żyło się w miarę dobrze, ,,jak u Pana Boga za
piecem”. Do czasu, gdy zbliżali się ,,wybawiciele” – Rosjanie… Mieszkańcy wsi,
wśród nich Maria z trojgiem dzieci, wyruszali masowo na zachód. Nie była to
łatwa decyzja. Tu była ich ,,mała ojczyzna”, ich ,,Heimat”, ale wieści, które
docierały z wyzwolonych ziem, były tak straszne, że zdecydowali się na
ucieczkę. Poniewierana, głodna, a na
dodatek w ciągłym strachu o swoje dzieci, dokonuje wyborów, za które może i
czytelnik w pierwszej chwili mógłby ją potępić, ale gdy spojrzymy na całość z
szerszej perspektywy… łzy współczucia cisną się do oczu…
Wojna się skończyła, mąż wrócił z
frontu, wyruszyli do Polski. Już w drodze spotkały ich pierwsze oznaki zmian:
nienawiść i niechęć…
W rodzinnym domu już mieszkali uchodźcy
,,zza Buga”, przyszło im zamieszkać ,,na wycygu”, ale nie poddała się. Trwała
na swej ziemi, w swoim ,,Heimacie”. I chociaż wojna już minęła, to dla Marii i
setek Ślązaków dopiero teraz zaczęły się naprawdę ciężkie czasy. Rosjanie,
Polacy i nawet sąsiedzi na każdym kroku z przekonaniem wmawiali, że jest
,,Szwabką” i ,,Hansyską”, na dodatek nazistką… Nigdzie nie miała okazji spotkać
się z tak wielkim okrucieństwem i poniżeniem, jakie spotkało ją podczas przesłuchań
w Urzędzie Bezpieczeństwa... Jakby tego było mało, w czasie pobytu w Niemczech
poznała Amerykanina, który jej pomógł, a teraz odszukał ją w Polsce… Od razu
została oskarżona o szpiegostwo… A że od Amerykanina nie mogła uwolnić myśli,
bo urodziła jego synka – owoc chwilowego zapomnienia, tym bardziej było ciężko…
Czy to jedyna tajemnica
Marii Brunn? Czy wytrwa? Co się stanie z nią i jej rodziną? Żeby się przekonać,
należy sięgnąć po ,,Hanyskę”.
I jeszcze jedna bardzo
ważna uwaga. Dopiero, gdy poznałam losy Hansyki, dotarł do mnie koszmar ludzi
wypędzonych. Nieważne, zza Buga czy zza Odry. Strach, niemoc i rozpacz są wszędzie
takie same…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz