Pewnie niektórych to zdziwi, ale jestem z tego powodu bardzo niezadowolona, bo najzwyczajniej w świecie czegoś mi brakło, czuję się oszukana i poniekąd wybita z rytmu, bo jak to tak? Jesień, jesień, jesień i od razu wiosna???
Ale...
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
I można samemu zadbać np. o śnieg, jak to zrobiły moje córeczki:
Śnieg z wodnych, uschniętych roślinek.
Bo na tę jesienio-wiosnę zimę to już patrzeć nie chciały :):
Wiosna (mimo teoretycznej kalendarzowej zimy) cały czas tkwiła w naszym domu :):
A na zewnątrz bardzo szybko pojawiły się pierwsze zwiastuny wiosny:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz