sobota, 22 czerwca 2013

,,Rodzina" Na-Bylak jedzie do Krakowa

,,Człowiek całe życie się uczy i głupi zemrze" -  powiada mój znajomy...
I chyba ma rację.
Dlaczego?
Otóż polska rzeczywistość zmusza człowiek do (umówmy się) ,,rozwoju...
Czego nauczyłam się tym razem?
Otóż wcale niczego nowego o Krakowie, ale poznałam inne ,,tajniki" otaczającego nas świata...
Zaczęło się niewinnie, zachciało się nam wyjazdu do Krakowa.
Pierwszy szok przeżyłam, gdy po 40 minutach stania w kolejce na Dworcu Głównym w Opolu zobaczyłam tylko panią ustawiającą tabliczkę z napisem ,,przerwa" i informującą ,,Właśnie sobie przypomniałam, że nie miałam dzisiaj przerwy"... Cóż, powiedziałam, co myślę na temat takiego traktowania klientów, ale musiałam znowu swoje odstać, żeby tym razem się dowiedzieć, że... żeby kupić bilet grupowy, trzeba DWA TYGODNIE WCZEŚNIEJ ZŁOŻYĆ PODANIE...
Jak dla mnie lekka przesada, ale rozbroiło mnie to...
Przy kolejnym podejściu osiągnęłam sukces!!!
Może połowiczny, ale jednak...
Kupiłam bilety dla 10 osób! Hurra!!!
Ale żeby móc jechać za nieco niższą cenę - zostaliśmy rodziną :) - opcja ,,przejazd rodzinny".
Dzieci ,,rodziny" od razu stworzyły nowe nazwisko dla ,,mamusiek" i swoich ,,sióstr" i ,,braci" - zostaliśmy rodziną Na-Bylak.
Wyruszamy!!!
No nie, nie, nie...

W oczekiwaniu na spóźniony pociąg

Nie tak od razu...
PKP TLK IC chyba telepatycznie odkryło, że rzadko jeździmy pociągami i żeby nam wynagrodzić te ,,braki", zafundowało niemałe opóźnienie... Odległość z Opola do Krakowa (całe 180 km) pokonaliśmy w ,,jedyne" 6 h i 15 min. (słownie, żeby nie było wątpliwości: SZEŚĆ godzin i piętnaście minut...!!!!!).


Braki nadrobione...
W końcu wyruszyliśmy na leniwy spacer po Krakowie, bez planu, bez przewodnika i bez stresu...





Zaczęliśmy od lodów, bo pogoda zmuszała do takich kroków.
Potem spacerkiem do przystani, gdzie już czekał przycumowany stateczek ,,Orka".



Bardzo miły, godzinny rejs po Wiśle, podczas którego mogliśmy zwiedzić Kraków od zupełnie innej strony. (Szkoda  że czas i finanse nie pozwalały na wyprawę do Tyńca - na pewno byłoby też ciekawie). 




Kraków od strony Wisły wygląda równie ciekawie i ładnie, a nawet dostojnie. Podczas rejsu można było posłuchać opowieści i historii związanych z Krakowem i mijanymi miejscami (co oczywiście nie znaczy, że wszyscy z uwagą słuchali, bo ,,silniki głośno chodzą" :)).






Zrelaksowani, ochłodzeni poszliśmy na obiadek, który miał być pyszny... Hm... Najgorszy nie był, ale do pysznego to mu daleko.



Cały czas towarzyszyły nam dźwięki dochodzące z bulwaru, gdzie rozpoczął się Jarmark Świętojański.


Kolejny leniwy spacerek po starym Krakowie i już pora na powrót do domu.
Tym razem pociąg był w miarę punktualny, chociaż tym razem pewnie przydałoby się dłużej... Przejęte ,,dzieci z rodziny Na-Bylak" głośno informowały cały wagon, żeby być cicho, bo ,,pani usiłuje się uczyć", potem ,,nasze dzieci" nakręcały artystyczne filmy" (może tu dorzucą któreś z arcydzieł :):)?), a na koniec zrobiły minikoncert... przebojów z dobranocek i innych bajek... Najlepiej wychodził ,,Świat małej księżniczki" z księżniczką Mateuszem w roli głównej :).
Dotarliśmy szczęśliwie i BEZ OPÓŹNIENIA do Opola...
Impreza zakończyła się, ale... chyba pora planować następną :) - żeby zarezerwować bilet grupowy :).
Dzieci z ,,rodziny" NA-BYLAK :)















Koszty:
- bilet dla dziecka 29,58 zł
- bilet dla dorosłego ok. 47 zł
- bilet dla ,,mamy" w przejeździe rodzinnym 31 zł
- bilet na rejs - 15 zł dziecko do 12 lat
- bilet na rejs - 20 zł dorosły

2 komentarze: